Czy PO przedstawi wizję prawego i tolerancyjnego społeczeństwa obywatelskiego? – pyta w liście otwartym do odpowiedzialnego za program Platformy Bronisława Komorowskiego ANDRZEJ OLECHOWSKI

Szanowny Panie Marszałku! Podjął się Pan misji wyjaśnienia programu Platformy Obywatelskiej. Zadanie to wydaje mi się niezwykle ważne. Proces dynamicznego rozwoju, pozyskiwania nowych środowisk, kampanii wyborczych i codziennych potyczek z konkurencją rozmył tożsamość polityczną Platformy. Dla części wyborców nie jest już jasne, czy PO jest nadal ich partią i czy wciąż reprezentuje ich wartości, ambicje, marzenia. Aby dopomóc w Pańskiej pracy, pozwoliłem sobie sformułować kilka pytań kluczowych dla zrozumienia miejsca Platformy na polskiej scenie politycznej. Dla jasności przesłania starałem się je zredagować krótko, bezpośrednio i możliwie konkretnie.

Jednostka czy kolektyw?

Model państwa. Zacznijmy od sprawy najważniejszej – modelu państwa. Wydawałoby się, że w przypadku partii eksponującej przymiotnik “obywatelska” pytanie o ten model jest zbędne. Jednakże szereg wypowiedzi i posunięć Platformy i jej działaczy – od postulatu “ściągnięcia cugli”, przez ambiwalentną postawę wobec zakazów manifestacji obywatelskich, do propozycji lustracyjnych całkowicie ignorujących godność osobistą – zrodziło konfuzję. U ludzi uważających, że godność i autonomia człowieka są twardym ograniczeniem dla działań wspólnotowych, te poczynania budzą poważny niepokój. Tak jakby skonfrontowana z kolektywistyczną koncepcją “Polski solidarnej” Platforma zawahała się i postanowiła poszukać trzeciej drogi. Trochę ująć z autonomii ludzi na rzecz działań kolektywnych, nieco uszczuplić godność człowieka na rzecz godności wspólnoty. Nie podoba mi się taka droga, boję się jej. Jest wiele przypadków w historii, gdy godność wspólnoty została wywindowana kosztem poniżenia jednostek. Dlatego muszę zapytać: za jakim państwem jest Platforma – państwem obywateli czy państwem narodu?

Unia Europejska. Podobnie kluczowe dla zrozumienia Platformy jest pytanie o stanowisko wobec Unii Europejskiej. Korzyści z naszego członkostwa w UE spełniły najbardziej optymistyczne oczekiwania – otworzyły wspaniałe możliwości awansu milionom obywateli i całemu krajowi. Mimo to oraz mimo że nie potwierdziły się przedakcesyjne obawy części Polaków, stanowisko większości polskiej klasy politycznej wobec UE jest zaskakująco sceptyczne, sugerujące, że polski interes narodowy ze swej natury jest niezgodny z unijnym. Polska nie uczestniczy w procesie reformy UE, a nawet blokuje go. Ani polski rząd, ani żadna partia nie zaprezentowały swojej wizji Unii i jej rozwoju. Odsuwany jest termin przyjęcia euro (które ma dopełnić gospodarcze korzyści z członkostwa). Chwalone są jedynie unijne dotacje. A przecież kury znoszącej złote jajka nie można tylko eksploatować, trzeba też o nią dbać!

Ten dramatyczny dysonans między rzeczywistością a polityczną postawą jest zrozumiały w przypadku partii kolektywistycznych (promujących wsobność i uproszczoną wizję suwerenności), ale nie partii obywatelskiej. Sądzę więc, że Platforma nadal pozostaje zakładnikiem błędnego hasła “Nicea albo śmierć”. Choć bieg wydarzeń nie potwierdził obaw o dyskryminację Polski w unijnym procesie decyzyjnym, partia nie chce tego dostrzec. Ten upór budzi rosnący niepokój środowisk świadomych tego, że lada moment Polska stanie w obliczu fundamentalnych decyzji w sprawie ustroju (eurokonstytucja) i przyszłości Unii, a jej postawa określi na wiele lat naszą pozycję w Europie. Dlatego jest bardzo istotne, aby PO jasno powiedziała: czy nadal chce “umierać za Niceę”, czy też dołączy do tych, którzy pragną Unię wzmocnić i rozwijać?

Prywatyzacja. W dziedzinie gospodarki najważniejsze wydają mi się dwa pytania. Pierwsze dotyczy prywatyzacji, którą obecny rząd – zgodnie ze swym kolektywistycznym powołaniem – zamroził. Przetrzymywanie majątku, który powinien zostać upubliczniony, rodzi groźne patologie. Jego wartość jest niższa, niż mogłaby być. Kontynuowana jest skandaliczna praktyka nasycania przedsiębiorstw z udziałem skarbu państwa partyjnymi aktywistami i ludźmi służb specjalnych. Rząd używa środków tych przedsiębiorstw do finansowania swoich przedsięwzięć. Ta ostatnia praktyka jest podwójnie nieuczciwa: wobec prywatnych akcjonariuszy, którzy zainwestowali w oczekiwaniu zysków (a nie wykorzystania ich pieniędzy w projektach o wątpliwej efektywności) oraz ogółu obywateli – rząd ma być finansowany wyłącznie poprzez budżet i sięganie do innych źródeł jest unikaniem demokratycznej kontroli, przejrzystości i odpowiedzialności.

Prywatyzacja wydaje się też jedynym sposobem upublicznienia państwowych mediów. Siedemnaście lat frustracji powinno już nas przekonać, że polskiego BBC nie zbudujemy. Z żenującą konsekwencją państwowe środki przekazu są korumpowane przez kolejne partie rządzące i przekształcane w ich tubę propagandową. Jakie jest stanowisko Platformy wobec prywatyzacji? W przeszłości bywało ono niejasne (np. w sprawach PKO BP, PZU, gazociągów). Czy obecnie Platforma gotowa jest zobowiązać się do radykalnej prywatyzacji, w tym pełnego upublicznienia takich “strategicznych” aktywów, jak: PKN Orlen, PZU, PGNiG i PKO BP? Czy gotowa jest upublicznić państwowe media?

Koszty pracy. Drugie pytanie z zakresu gospodarki dotyczy polityki fiskalnej. Dobry wzrost gospodarczy zrodził zrozumiałe oczekiwanie podwyżek płac. Jednakże umiarkowana cena pracy jest naszym ważnym atutem na globalnym rynku i jej nadmierny, wyższy niż wzrost wydajności, wzrost spowoduje spadek konkurencyjności, co z kolei ograniczy przyszły wzrost produkcji. Aby uniknąć tej perspektywy, konieczne są działania moderujące żądania płacowe, ale też obniżki pozapłacowych kosztów pracy – podatków i składek pobieranych od wynagrodzeń. Po prostu: im mniej z przychodów firm zabierze państwo, tym więcej zostanie miejsca na podwyżki. PO miała rozbudowany i ambitny program redukcji kosztów pracy. Jego centralnym elementem był niski i płaski podatek dochodowy, który – żal powiedzieć – został w popłochu porzucony po prymitywnym ataku PiS. Nieudolność, z jaką Platforma prezentowała swój projekt, i łatwość, z jaką z nim się rozstała (oraz inne wahania, jak w przypadku obniżki podatku CIT), rodzą uzasadnione wątpliwości co do wizji ustroju gospodarczego. Każą też zapytać konkretnie: Czy Platforma nadal zamierza zabiegać o płaski podatek od dochodów?

Edukacja. Rozwój edukacji był pierwszym z celów podniesionych w deklaracji założycielskiej Platformy. Jej rzeczywiste osiągnięcia w tej dziedzinie są, niestety, rozczarowujące. Choć system edukacji jest w Polsce już od lat przedmiotem intensywnych zmian organizacyjnych, są one wprowadzane nie dla pożytku ogółu, ale w dużej mierze dla politycznych korzyści ich inicjatorów. Jak bowiem inaczej ocenić te wszystkie duże i małe “reformy” systemu, skoro nigdy nie został zdefiniowany profil jego absolwenta? Jaki ma być nasz wymarzony maturzysta, technik, magister? Jedni politycy chcą, aby był to przede wszystkim zdyscyplinowany (i umundurowany) patriota, inni wypatrują wszechstronnego poligloty, jeszcze inni… Czy chcemy, aby maturzystów i magistrów było dużo, czy też chcemy podciągnąć nasze dyplomy powyżej europejskiej średniej? Czego oczekujemy od szkół zawodowych i tak ewidentnie potrzebnego systemu edukacji praktycznej zapewniającego pozyskanie lub doskonalenie poszukiwanych na rynku umiejętności? Brak rzetelnej debaty na ten temat jest też winą Platformy. Sama przecież nie wychodzi w tej sprawie poza ogólniki. Jaki jest więc edukacyjny program Platformy?

Stosunki z Niemcami. W dziedzinie – będącej dziś w zapaści – polityki zagranicznej najważniejsza jest sprawa stosunków z Niemcami. Osiągnęły one stan tak niedobry, że należą obecnie do obszarów realnego ryzyka. Są też praktycznym utrudnieniem dla milionów Polaków bądź to zatrudnionych w Niemczech, bądź uczestniczących w rozległej wymianie gospodarczej z Niemcami. Przed dalszym pogorszeniem tego złego i chwiejnego stanu chroni nas już tylko dyscyplina wypowiedzi niemieckich polityków, ich polityczna poprawność. Nasi, cierpiący na manię wielkości, dawno zatracili umiar i elementarną uprzejmość. Niestety, i Platforma przyczyniła się do tej sytuacji, chętnie wykorzystując politykę zagraniczną do popisania się patriotyzmem w bardzo prymitywnej formule (np. przy okazji sejmowej uchwały w sprawie reparacji). Jakie dziś jest stanowisko partii? Czy i jak proponuje ona naprawić stosunki z naszym największym sąsiadem?

Usługi publiczne. Wreszcie, funkcjonowanie państwa. Choć temat państwa ogniskuje dziś debatę publiczną, to dyskusja całkowicie (z wyjątkiem sprawy korupcji) pomija interes obywateli – jakość usług świadczonych przez to państwo. Można śmiało powtórzyć diagnozę postawioną pięć lat temu w deklaracji założycielskiej PO: “Państwo, które powinno ułatwiać nam dobre wypełnienie życia, zajmuje się w niepokojącym stopniu samym sobą i interesami tych, którzy rządzą”. Pochłonięta hasłami lustracji, dochodzenia do prawdy i rewolucji moralnej partia zapomniała o tej diagnozie. Dlatego mimo jej istotnej roli w życiu publicznym, a niekiedy, niestety, dzięki niej realizowany jest scenariusz rozciągania prymatu polityki (czytaj – decyzji kolektywu) na całość sfery publicznej.

Podważana jest z trudem wywalczona autonomia instytucji świadczących ważne usługi publiczne, jak samorząd (PO pomogła zwiększyć uprawnienia wojewodów), Narodowy Bank Polski, wymiar sprawiedliwości (PO pomogła zlikwidować sąd lustracyjny), służba cywilna. Nieoszczędzane są też instytucje podstawowe dla realizacji autonomii jednostek w sferze gospodarczej, takie jak umowy (PO przyłączyła się do postulatu unieważnienia umowy w sprawie PZU). Polityka znów niebezpiecznie zbliża się do obywatela, znów zaczyna być dla niego groźna. Jak Platforma chce przeciwstawić się temu procesowi? Jak zamierza naprawić powstałe już szkody?
Platforma warta świeczki

Nieodżałowany Stanisław Lem żalił się w 2005 roku: “Żadna partia nie powiada wyraźnie, czym chce być dla Polski, co społeczeństwo polskie ma mieć z tego, że ona wygra wybory”. Spytam więc – do jakiej Polski chce nas Platforma zaprowadzić? Wiemy, jaki jest cel Prawa i Sprawiedliwości – IV Rzeczpospolita. Poznaliśmy już jego zarysy, reszty potrafimy się domyślić, sięgając do dorobku pokoleń kolektywistów: marksistów, socjalistów, fourierystów, merkantylistów, nacjonalistów. A jaka ma być Polska Platformy Obywatelskiej?

Kluczowe pytanie brzmi: Czy PO jest w stanie z przekonaniem opisać wizję prawego i tolerancyjnego społeczeństwa liberalnego, obywatelskiego? Zdefiniować swoją tożsamość w wyraźnym kontraście do tożsamości kolektywistów. Wykazać przewagę swego projektu nad ich projektem. Podjąć trud i ryzyko przekonania Polaków do wyższości wolności nad dyscypliną kolektywu, samodzielnego wysiłku nad złudnym komfortem wspólnoty, logiki rynku nad pozorną dobroczynnością państwa, umiejętności adaptacji nad bezrefleksyjnym przyzwyczajeniem do zastanych reguł. Zderzyć emocje: z jednej strony nieufność, rygor, lęk przed samodzielnością leżące u podstaw IV RP, z drugiej otwartość, odpowiedzialność i samodzielność będące fundamentem społeczeństwa obywatelskiego.

I drugie pytanie: czy będzie Platforma pewnym przewodnikiem do takiego celu? Czy stać ją na potrzebną do tego otwartość? Otwartość na wewnętrzną dyskusję w ramach pojemnego minimum programowego. Otwartość na wszystkie grupy społeczne. Otwartość na współpracę i kompromis z innymi partiami – wyborcy muszą mieć pewność, że celem partii jest realizacja programu niezależnie od wyników wyborczych. Na język oczyszczony z agresji i pogardy wobec ludzi i środowisk oraz personalnych wyroków. Rozbicie Polaków zagraża już spójności społeczeństwa!

Czy Platformę stać na słowność? W swej krótkiej historii dokonała już kilku zaskakujących zwrotów – zmieniła główny cel programowy, porzuciła “flagowy” projekt podatku płaskiego, zmieniła kierunek polityki europejskiej, wycofała się z kluczowej obietnicy zawarcia koalicji rządowej z PiS. Ta ostatnia sprawa jest szczególnie bulwersująca. Jeśli przeszkodą były różnice programowe, należało je wyraźnie pokazać. Jeśli przywódcy – należało ich zmienić. Platforma musi stworzyć mechanizmy zabezpieczające jej wyborców przed nagłymi, arbitralnymi zmianami kursu.

Tylko pozytywna odpowiedź na te pytania uczyni z Platformy projekt i instytucję na wymiar potrzeb i ambicji Polaków, grę wartą świeczki. W przeciwnym razie będzie ona zlepkiem różnych projektów, taktycznym kompromisem ludzi o sprzecznych poglądach – spółdzielnią wyborczą. Propozycją dla oportunistów i karierowiczów, a nie dla poważnych obywateli. Czasu na dyskusję jest dużo, następne wybory dopiero za ponad dwa lata. Dlatego nawet najtrudniejszych pytań nie trzeba odkładać na przyszłość. A w ogóle – przyszłość jest teraz!

TYTUŁ OD REDAKCJI “GAZETY WYBORCZEJ ”

Andrzej Olechowski

ekonomista, minister finansów w rządzie Jana Olszewskiego (1992), minister spraw zagranicznych w rządzie Waldemara Pawlaka (1993-95), jeden z trójki założycieli Platformy Obywatelskiej, kandydat w wyborach prezydenckich 2000 r.