– Tusk nie wyskakuje z lodówki, jak kiedyś Morawiecki. Wyraźnie haruje jednak na zapleczu. Zmiany musiały zachodzić szybko. Takie ruchy są potrzebne, inaczej traci się wiarygodność – mówi w rozmowie z „Wprost” Andrzej Olechowski, współtwórca PO. Były minister finansów oraz były szef resortu spraw zagranicznych mówi też, dlaczego należy zlikwidować ministerstwo edukacji i TVP Info, których ministrów ocenia najwyżej oraz tłumaczy, co jest jedynym zabezpieczeniem przed „pociotkami rządzących” i korupcją w państwowych spółkach.

Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Po wyborach jest lepiej? Gorzej?

Andrzej Olechowski: Lepiej! Osiem lat temu Polacy narzekali na ciepłą wodę w kranie, więc wybrali populistów i radykałów, którzy z czasem stawali się coraz bardziej uciążliwi, ostatecznie – nie do wytrzymania. Woleli wrócić do ciepłej wody, ale to nie takie proste.

Najgorszy jest bałagan prawny.

Ten był już zanim PiS doszedł do władzy, wyrażał się na przykład przewlekłością procesów.

Zbigniew Ziobro wraz z kolegami miał to naprawić.

Poprawili to po swojemu. Bez szacunku dla konstytucji. Populiści uważają, że rządzący są nad prawem, a nie pod nim. Ich wola jest ważniejsza niż konstytucja.

Wierzy pan, że Adamowi Bodnarowi się to uda?

Wierzę, bo to pryncypialny profesjonalista. Przygotowuje rozwiązania, które trwale uzdrowią system. Przeszkadza mu w tym prezydent.

Nie rozumiem tego, co robi. Jego decyzje są niespójne i szkodliwe dla Polski.

Może pożyteczne dla Andrzeja Dudy i jego doradców?

Może tak sądzi, ale liczyłem, że będzie mądry po szkodzie. Wcześniejsze kontrowersyjne ruchy, wykonane pod ciśnieniem PiS, okazały się nietrafne.

Które konkretnie?

Choćby przedwczesne ułaskawienie Kamińskiego i Wąsika. Wpuścił lisy do kurnika, do aparatu represji, wiedząc, że władza ich rozzuchwala i dalej będą jej nadużywać.

Jarosław Kaczyński mówi, odnosząc się do obecnych rządzących, że to „banda złodziei przerażona Pegasusem”. Ale słychać, że w ten sposób zbierano też haki na polityków PiS.

Istotne jest to, że proceder był nielegalny i trzeba wyciągnąć konsekwencje wobec osób, które do tego dopuściły.

Jak się nam tajna policja rozbucha, będziemy mieli wielki kłopot.

Szymon Hołownia zaskoczył pana w roli marszałka Sejmu?

Wręcz oczarował! Wiedziałem, że jest kulturalny i zdolny, ale to, jak stara się deeskalować konflikty, konsekwentnie stosując się do przepisów, jest godne uznania.

Może zagrozić w przyszłości pozycji Donalda Tuska?

Lubię, gdy rywalizują ze sobą ludzie, co do których mam zaufanie.

A jeśli Hołownia stanie w szranki z Rafałem Trzaskowskim w wyborach prezydenckich, na kogo pan postawi?

Obaj mi odpowiadają. Trzaskowski zna swój urząd jak własną kieszeń, od wielu lat rozwija się politycznie. Hołownia jest w nowej sytuacji. Codziennie ma do czynienia z „geniuszami”, których celem jest destabilizowanie prac parlamentu i skutecznie ich temperuje. Patrzę z przyjemnością na jego rozwój.

Zatrzymajmy się przy wyborach samorządowych. Co pan sądzi o kandydacie PiS – Tobiaszu Bocheńskim?

Nic, nie znam go. Widać, że PiS nie ma pomysłu, jak wygrać nadchodzące wybory. Ogromnie mnie to cieszy. Myślę, że dopiero wiosenne niepowodzenie wywoła w nich refleksję.

W PiS są utalentowani politycy?

Utalentowani do czego? Psucia demokracji, eksploatacji państwa dla partyjnych i osobistych celów, skłócania Polaków ze sobą i resztą świata? Mam nadzieję, że nie.

Polsce potrzebni są demokratyczni konserwatyści, ale tych znajduję, póki co, tylko w Trzeciej Drodze. Może po porażkach w kolejnych wyborach, pokażą się też w PiS.

A Kacper Płażyński, ojciec pana dawnego kolegi, współtwórcy PO – Macieja Płażyńskiego? On by się nadawał na prezydenta miasta?

Ojciec był spokojny, wyważony w poglądach, odporny na populizm. Syn wydaje mi się bardziej nerwowy, więc wątpię.

Jak podoba się panu styl Donalda Tuska, który powrócił po latach na Aleje Ujazdowskie?

Zaimponował mi swoją otwartością, komunikatywnością w czasie kampanii. Od kiedy jest premierem, widać go mniej. I słusznie.

Teraz jest na nartach.

Ma prawo. Ale gdy pracuje, nie wyskakuje z lodówki, jak kiedyś Morawiecki. Wyraźnie haruje jednak na zapleczu. W kluczowych sytuacjach – reaguje.

Ale nie ustrzegł się błędów. Wybór Sienkiewicza na ministra, który z impetem zabrał się za porządki w mediach publiczne okazał się chyba niezbyt trafny?

Nie było to estetyczne, ale polityka rządzi się swoimi prawami. Oczekiwania wyborców były bardzo kategoryczne. Zmiany musiały zachodzić szybko. Takie ruchy są potrzebne, inaczej traci się wiarygodność.

Wszystko okaże się w praniu.

Telewizja publiczna musi być w miarę neutralna, nie może być taka, jak była.

Ogląda pan „19:30”, a więc „Wiadomości” w nowym wydaniu na TVP1?

Widziałem kilka wydań.

Szału nie było?

Z pewnością te, które widziałem, były obiektywne, spokojne i zrozumiałe. Czytałem wypowiedź starszej pani, która nie ogląda Faktów TVN, bo Piotr Kraśko mówi zbyt szybko. I ja zaczynam ją rozumieć. A to starsi ludzie stanowią największą część widowni TVP.

Co z TVP Info?

Bardzo popierałem postulat Rafała Trzaskowskiego, aby ten kanał zlikwidować.

Nie da się prowadzić przez całą dobę dyskusji neutralnych politycznie. Miejsce dla publicystyki politycznej jest w stacjach prywatnych.

A telewizja „Republika”?

Zdecydowanie tak. Są ludzie, którzy tej treści i tego stylu potrzebują. Wróżę im sukces.

Jakie są największe wyzwania przed rządem Donalda Tuska?

Odbudowa i uszczelnienie instytucji państwa: wymiaru sprawiedliwości, mediów publicznych, strażników uczciwych praktyk rynkowych. Po 2015 roku okazało się, jak bardzo były one bezbronne wobec ataku cynicznych drapieżników. W bliskiej mi gospodarce przykładami są stojący na straży konkurencji UOKiK, który dopuścił do fuzji Orlenu z Lotosem, czy odpowiedzialna za przestrzeganie dobrych praktyk Giełda, która nie reagowała na poniewieranie przez Skarb Państwa mniejszościowych akcjonariuszy spółek z udziałem Skarbu.

Nie skończy się jak zawsze, że w spółkach skarbu państwa wylądują pociotkowie rządzących?

Mam nadzieję, że nie. Na razie nie znam żadnego z nazwisk nowych twarzy w PKO BP, Orlenie czy Poczcie Polskiej. To nie są ludzie z kręgu politycznego. Trzymam za słowo Donalda Tuska, który obiecał, że we wszystkich spółkach z udziałem państwa będą konkursy. Dobrze by było, gdyby przeprowadzały je nie rady nadzorcze, ale wyspecjalizowane firmy prywatne.

Dodam, że jedynym pewnym zabezpieczeniem przed pociotkami i korupcją w bardzo rozdętym sektorze państwowym jest prywatyzacja.

Który z ministrów radzi sobie najlepiej?

Na razie się nie czepiam, dałem im wszystkim kredyt zaufania.

Jakieś nazwiska?

Jest mi daleko do lewicy, ale podobają mi się Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Katarzyna Kotula.

Widać w nich świeżość i energię. Nie odniosą pełnego sukcesu, bo Polska nie jest tak na lewo jak one, ale popchną nasz kraj w kierunku większej równowagi.

A edukacja? Zgadza się pan z minister Barbarą Nowacką, że trzeba zlikwidować prace domowe?

Zlikwidować to należałoby ministerstwo. Wystarczyłyby dwie komisje do przeprowadzania matur i egzaminów ósmoklasisty. Resztą powinny zająć się samorządy wojewódzkie. Co do prac domowych, jest w tym dużo racji.

Ucieszył pana jako byłego ministra spraw zagranicznych, powrót do resortu ministra Sikorskiego?

Nie widziałem lepszego kandydata.

Był Sikorski i długo nic. To fachowiec. Nie mamy drugiej tak znanej i kreatywnej osoby w polityce zagranicznej.

Jaką ma pan przestrogę dla PO przed wyborami samorządowymi?

Tak trzymać! A ogólniej, nie tylko na te wybory – nie stosować tych samych metod, co PiS. One są bardzo kuszące, ale, cytując klasyka, dla tych, co się skuszą, zarezerwowane jest specjalne miejsce w piekle.

dr Andrzej Olechowski w rozmowie z red. Agnieszką Szczepańska dla WPROST