– Jeśli Platforma w 2021 r. – powiem kolokwialnie – się nie wykokosi, a jednocześnie w sondażach Polska 2050 Szymona Hołowni będzie ją wyprzedzać, to Platforma może się rozsypać – mówi Andrzej Olechowski, jeden ze współtwórców już 20-letniej Platformy Obywatelskiej.
Jacek Gądek: – Jarosław Kaczyński lub jego ludzie wysłali już panu SMS-a „Andrzej, dzięki”?
Andrzej Olechowski: – Nie dostałem takich podziękowań. Nie sądzę, abym je kiedyś otrzymał, bo w PiS-ie są przecież ludzie myślący.
Ale pan bije w Platformę Obywatelską jak w bęben. Nowogrodzka jest więc zadowolona.
Szturcham, a nie biję. A szturcham dlatego, że PO jest niezastępowalną instytucją na opozycji.
Ma pan znajomych w obozie PiS?
Jestem w polityce od początku lat 90, ale najwyżej z dwoma-trzema osobami z tamtej strony jestem na „ty”. Widać więc, że bardzo wcześnie te środowiska, tworzące potem PiS i PO, się rozchodziły. Z Jarosławem Kaczyńskim kilka razy się spotkałem, ale zawsze jako adwersarze.
Roześle pan gratulacje ludziom z PO z okazji 20-lecia partii?
Solenizantowi – każdemu – należałby się telegram za to, że przeżył w Polsce tyle lat, co nie jest wcale trywialną rzeczą. Osiągniecia PO z tego czasu są wybitne. Jak przypomnę sobie czas, gdy tworzyliśmy Platformę i to, jak zmasowane były opinie, że się nie uda i że to rozbijactwo, to tym bardziej doceniam późniejsze sukcesy. Gratulacje powinno się też wysłać także po to, by zachęcić PO nie tylko do dalszego trwania, ale do zmian w partii.
PO jest piąty rok w opozycji i widzi pan jakieś oznaki wskrzeszania dawnej świetności Platformy?
Nie widzę. Mało tego, widzę niepokojące sygnały, że szczególnie dyskusja programowa jest sparaliżowana. Bez radykalnych zmian w PO nie spodziewam się więc wyrazistego manifestu.
Miał być. Nie ma. Ma być na wiosnę.
PO musi w końcu odpowiedzieć na pytania: „po co jesteśmy i co chcemy osiągnąć”.
A może to jest złudzenie, że jakiś program i deklarację są teraz potrzebne? W wyborach prezydenckich, choć one oczywiście są inne, Rafał Trzaskowskie pokazał własny program na trzy dni przed wyborami, a i tak mało kogo to interesowało.
Rzeczywiście wybory prezydenckie i parlamentarne są inne. W pierwszych wybieramy osobę, charakter, urodę – cechy osobowe są bardzo istotne. Przyznaję szczerze, że nic nie zapamiętałem z jego tez programowych (poza samorządnością, co oczywiste, bo jest prezydentem stolicy), ale to też dlatego, że Trzaskowski nie miał czasu go rozwinąć.
Wybierając nie prezydenta, ale partię, w której jest masa ludzi, bardzo ważne jest powiedzenie, po co tak właściwie startujemy. Jeśli idzie się pięć razy do wyborów pod hasłem „jesteśmy lepsi niż PiS” i z tym PiS-em się przegrywa, to najwidoczniej czegoś brakuje. Może by opozycja powiedziała, w jakiej to sprawie jest lepsza? Bez pokazania, co się oferuje, ludzie porównują dwie rzeczywistości: jak było przed PiS-em i jak jest teraz. A to, co pamiętają sprzed 2015 r. ich nie nęci.
Platforma ma rocznie 19,9 mln zł i 32 tys. członków. Wciąż jest główną siłą opozycyjną i wskrzesza swój think tank. Czyż to nie jest potencjał do wygrywania?
Owszem, Platforma ma potencjał. Na pewno dobrze recenzują rząd – zwłaszcza działania senatora Krzysztofa Brejzy, posłów Dariusza Jońskiego i Michała Szczerby są bardzo pożyteczne.
Zwykło się jednak mówić, że recenzenci i krytycy, to niespełnieni artyści.
Na początek warto, aby takim konsekwentnym recenzowaniem zajęła się większa liczba polityków PO i żeby to czynić także na szczeblu województw. Platforma powinna stać się wiarygodnym punktem referencyjnym przy ocenie działań rządu.
A po drugie: w komunikacji PO brakuje mi wciąż drugiej części zdania. Po „jest źle” brakuje – co wymaga większej finezji – powiedzenia „dobrze to powinno być tak i my zrobimy to w taki oto sposób”.
Skoro pan uznaje to za oczywistość, to niech pan powie dlaczego wierchuszka PO tego nie robi?
Dam przykład: najpewniej, tak przeczytałem, w deklaracji ideowej PO nie będzie tematu aborcji. Dlaczego? Bo to sprawa kontrowersyjna, a PO – jak wiadomo – jest partią kompromisu i centrum, więc nie podejmuje spraw kontrowersyjnych.
Sprawa przerywania ciąży w każdym społeczeństwie budzi kontrowersje, ale większość demokracji sobie z nią poradziła. PO powinna dostrzec, że jest cała masa ludzi chcących o tym rozmawiać, wyważyć decyzje i podjąć ją na przykład w referendum. Chowanie się za „centrowością i kompromisowością” jest żenujące.
Kłopot w tym, że w PO są wszystkie opinie: za referendum, przeciw referendum, za zaostrzeniem, za powrotem do kompromisu z 1993 r., a duża część polityków PO chce aborcji na żądanie.
I jaki jest efekt? Boją się podjąć decyzji i odkładają sprawę na bok. Innych rzeczy, które też odsuwają na bok, jest wiele. Na koniec Platforma ma więc nie program, ale bułę, która w środku jest prawie pusta. Przypominam, że 20 lat temu PO powstawała mając manifest „Uwolnić energię Polaków”. Była to grupa ludzi w dużej mierze nieznanych, ale ludzi tych łączyła idea, wiedzieli co chcą razem zrobić, i co mówić obywatelom – a to rezonowało wśród wyborców.
Teraz też potrzebny jest podobny manifest. PO stała się bowiem partią ludzi znanych, którzy jednak nie wiedzą, co mówić. To sprawia wrażenie, że Platforma chce jedynie wrócić do władzy i będzie wtedy rządzić tak jak przed 2015 r. A przecież wyborcy nie chcą powrotu do przeszłości.
Kto dziś jest liderem opozycji?
Nie widzę go.
A lider PO?
Co ja panu powiem? Nie umiem wskazać w niej lidera.
W maju 2020 r. mówił pan tak: „liderem (opozycji), chciał nie chciał, będzie ten, kto przejdzie do drugiej tury wyborów prezydenckich”. Sam pan teraz weryfikuje trafność tamtej przepowiedni. Nie sprawdziła się, skoro pan nie wskazuje Rafała Trzaskowskiego jako lidera.
Dotyka pan historii, na którą patrzyłem naprawdę z wielkim żalem. Nie ulega wątpliwości, że przez tygodnie po wyborach prezydenckich Rafał Trzaskowski miał nimb lidera opozycji. To, że nie chciał zrealizować scenariusza, by na trwałe stać się tym liderem, też nie ulega dla mnie wątpliwości. No i trzeba by zamknąć temat. Zmarnował doskonałą okazję.
Zaryzykuje pan tezę, że Trzaskowski nie ma już perspektywy, by odzyskać ten nimb?
Wciąż jest młodym człowiekiem…
…mając 49 lat warto by już jednak w 100 proc. realizować swój, niewątpliwy przecież, talent polityczny.
Niekoniecznie stracił szansę na stanie się liderem opozycji. Trzaskowski ma rzadki w polskiej polityce dar do przekonywania ludzi – podobny do Donalda Tuska.
Tusk podporządkował sobie partię, a Trzaskowski nie pali się do jej przejmowania.
Przychodzi mi tu do głowy stary żart: Dlaczego Mojżesz prowadził swój naród przez pustynię? A czy on mógł się z tymi ludźmi w mieście pokazać?
Przywódcę i partię łączy sprzężenie zwrotne. Przywódca tworzy partię, ale partia kreuje swojego przywódcę. On musi mieć pewność, że partia przedyskutowała plan działania i wie, co chce zrobić, a psujów i wątpiących się pozbyła. Dopiero wówczas partia daje siłę swojemu liderowi. Jan III Sobieski mógł dumnie cwałować na czele husarii, bo husarzy łączył jeden cel i nie było wśród nich psujów.
Białym koniem dla lidera, choć to nie jest efektowne, powinna być partyjna maszyneria i program partii?
Mam często poczucie swojej nieadekwatności w konfrontacji ze współczesnymi problemami. Wiem, że zmiany klimatu są ważne, ale nie wiem, jak się nimi zająć. Wiem, że niektóre problemy społeczne są ważne, ale nie wiem, jak je rozwiązać. Na białego konia, do którego pan pije, wsadzono Donalda Tuska, a ja sądzę, że choć jest on ode mnie młodszy, to jest już na podobnym etapie, czyli podobnie niezdolny do zaproponowania rozwiązań.
Pan Tusk oczywiście może jeszcze odnieść duże zasługi dla państwa, niemniej nie przyniesie manifestu, sztandaru pod którym PO ma zwyciężać. W ogóle uważam, że dyskusja o Tusku jest kompletnie jałowa, bo jego kadencja kończy się dopiero za dwa lata. To znowu taka zasłona dymna dla ukrycia rozmamłania i niezdolności do podjęcia odważnych decyzji programowych.
To naturalne jednak, że w Platformie wspomina się czasu sukcesów i ich autora.
Jeśli będą patrzeć w przeszłość, to im odjedzie pociąg. Nie jestem alarmistyczny, ale zbyt wiele osób z mojego otoczenia ma rosnące przekonanie, że zbliża się koniec Platformy.
Jeśli Platforma w 2021 r. – powiem kolokwialnie – się nie wykokosi, a jednocześnie w sondażach Polska 2050 Szymona Hołowni będzie ją wyprzedzać, to Platforma może się rozsypać.
Pana nie kusi wizja jednej szerokiej listy opozycji w wyborach 2023 r.?
Nie chciałbym być skazany na taki monopol. Sądzę, że po stronie opozycji nikt na to nie chciałby być skazany, bo to przecież liberałowie, ludowcy, lewicowcy… Jedna lista to zły pomysł, ale są przecież inne formy aliansów, koalicje są wskazane. Żeby jednak opozycja była wiarygodna, to musi mieć wspólną podstawę programową. Same wartości nie wystarczą. Hasło „jesteśmy za wolnością i demokracją” było dobre na II wojnę światową, ale nie dziś. Co do kilku najważniejszych spraw opozycja naprawdę może się porozumieć, obiecać ich realizację i wówczas stworzyć blok. Jedną z takich spraw mogłoby być np. odpartyjnienie państwa i gospodarki. Nomenklatura partyjna osiągnęła u nas już monstrualne rozmiary.
Sądzi pan, że historia może powtórzyć i Szymon Hołownia zbuduje – podobnie jak pan po wysokim wyniku w wyborach prezydenckich – partię, która zdominuje na kilka lat polską politykę, tak jak to uczyniła wcześniej PO?
Nie wykluczam tego. Jestem pod wrażeniem osiągnięć pana Hołowni. Wróżono mu tygodnie przyszłości, a daje sobie radę nadzwyczaj dobrze. Jest jednak obecnie w fazie budowania formacji, a to jest czas bardzo niebezpieczny, bo do takiej perspektywicznej organizacji może najść dużo śmiecia. Dziś niestety polityka przyciąga więcej ludzi interesownych niż ideowych.
Rozmawiał: Jacek Gądek
Gazeta.pl 24.01.2021 r.