Andrzej Olechowski polityk, ekonomista, minister finansów (1992 r.) i minister spraw zagranicznych (1993–1995)
Porządek światowy pęka w szwach. Płonący Bliski Wschód, ambitna Rosja, ambiwalentne Chiny, nieprzewidywalna Korea Płn. to jego najważniejsze problemy. Wszystkie oczy zwrócone są na Stany Zjednoczone i ich nowego prezydenta. Ma on do wyboru dwie drogi. Pierwsza to strategia indispensable nation – nieodzownego narodu, Ameryki jako lidera i strażnika porządku międzynarodowego. Druga to „America first” – po pierwsze Ameryka, polityka skupiona na bezpośrednich zagrożeniach dla bezpieczeństwa USA i wąsko określonych interesach.
Obawiam się, że prezydent Trump wybierze tę drugą drogę. Ameryka przestanie być tak uniwersalna, tak zasadnicza i tak bezinteresowna, jak przez ostatnie 70 lat. Jedynym zagrożeniem jest dla niej dzisiaj terroryzm i na nim się skoncentruje. W innych sporach, wojnach i regionalnych przemianach nie będzie uczestniczyć. W końcu, jak pisze Robert Kagan: „Jakie znaczenie dla interesu USA ma to, kto jest hegemonem we wschodniej Azji lub w środkowowschodniej Europie?”. Taki wybór wywoła tektoniczne ruchy na wszystkich kontynentach. Europie przyjdzie się zmierzyć z przyspieszonym dojrzewaniem, z podjęciem zwiększonej odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo, za wyznawane wartości, za ład na kontynencie.
Podstawą dzisiejszego ładu europejskiego jest proces integracji; stopniowe rozszerzanie integracji na nowe obszary życia społecznego oraz nowe kraje. Ten proces zastygł w bezruchu: Rosja wykluczyła swój udział w integracji, Wielka Brytania postanowiła wystąpić z Unii Europejskiej, UE de facto wyklucza możliwość przyjęcia Turcji i Ukrainy, Polska i Węgry postulują ograniczenie zakresu integracji. W tej sytuacji UE musi określić zasady współpracy (lub konkurencji) z krajami europejskimi, które nie będą uczestniczyć w procesie integracji. Zapewne zasady te powstaną w trakcie negocjacji z Wielką Brytanią. Dla przyszłości Europy ważne będzie, aby obie strony podjęły ścisłą współpracę, wykluczając powrót do zgubnej polityki równowagi sił. Żeby tak się stało, obie będą musiały się do siebie dostosować. Jaka UE wyłoni się z tego procesu, jest dzisiaj nie do przewidzenia.
Dla Polski integracja europejska jest żywotnie ważna. Naszą racją stanu jest po pierwsze – zapewnienie dalszego istnienia Unii, po drugie – zapewnienie jej jak największej spójności, jedności. Można powiedzieć, że każda unia większości krajów europejskich jest dla Polski lepsza niż jej brak, ale dopiero unia spójna, jednolita, niepodzielona na grupy, kręgi, jest dla nas naprawdę dobra. Takie też powinno być stanowisko Polski w nadchodzących debatach i negocjacjach. Niestety nie możemy być pewni, że rząd PiS będzie się kierował tak zdefiniowaną racją stanu, że będzie działał na rzecz trwałości i spójności UE. W konsekwencji Polska może znaleźć się na marginesie podzielonej na nierówne kategorie UE.