Jakie wyzwania stoją w 2015 r. przed rządem Ewy Kopacz?
Andrzej Olechowski, były minister finansów i minister spraw zagranicznych, współzałożyciel PO: Jeśli nie powtórzą się niespodzianki w rodzaju uwolnienia kursu franka szwajcarskiego, to ten rok powinien być względnie stabilny, spokojny i przez to wygodny dla partii rządzącej. To będzie rok umiarkowanego wzrostu gospodarczego i niskich cen, co ucieszy wiele grup społecznych. Brak jest napięć budżetowych, które nie występują od czasu zagarnięcia pieniędzy z OFE. To będzie więc rok, w którym rząd będzie mógł sobie pozwolić na rozmaite podarunki i kiełbasę wyborczą.
Co nią może być?
Dzisiaj cały program rządu Ewy Kopacz jest kiełbasą wyborczą, czyli dużą liczbą drobnych prezentów dla różnych grup wyborców, które mają wskazywać, że Platforma Obywatelska jest partią troszcząca się o ludzi. Co ma też negatywne długoterminowe konsekwencje.
Jakie?
Przedsiębiorcy ulokowali w Platformie nadzieje na racjonalizację i modernizację systemu gospodarczego i czują się zawiedzeni. Z działań rządu Ewy Kopacz wyłania się nowy wizerunek Platformy jako partii socjalnej. W konsekwencji tego, jak i faktu, że coraz mocniejszą pozycję w zarzadzaniu polską gospodarką zajmuje PSL, może to grozić Platformie utratą elektoratu, który był jej elektoratem trzonowym, czyli ludzi gospodarki. To się już dzieje, co tłumaczy wzrost akceptowalności PSL-u w środowiskach, które do tej pory wiernie stały przy PO.
Co to oznacza dla partii rządzącej?
Istnieje obawa, że poparcie dla PO zacznie gwałtownie topnieć. Zawiedzeni wyborcy albo mogą zniechęcić się do polityki, albo – tu zaskoczę pana – oddać głos na PSL. Stała się bowiem sprawa niewyobrażalna, ale w sprawach gospodarczych PO i PSL wydają się dziś identyczne! Od OFE, przez górnictwo, po akceptację tego, żeby nic nie robić w sprawie opodatkowania rolników czy KRUS te partie wydają się zgadzać. W każdym razie nie słyszymy, aby się nie zgadzały.
Dodatkowo Platforma bardzo poszerzyła ugrupowaniu Janusza Piechocińskiego pole działania w gospodarce. Jego partia ma wybitną umiejętność obsadzania stanowisk w obszarach, które kontroluje i dzięki temu zyskuje szersze poparcie społeczne. Dla ludzi, którzy mają dość PO, ale boją się PiS głos na PSL może być wyjściem z sytuacji. Zatem choć sondaże nadal dają Platformie zwycięstwo, w rzeczywistości ta partia stąpa po kruchym lodzie.
W sporze z górnikami partia rządząca postawiła na rozdawnictwo?
W roku wyborczym rząd nie miał wyjścia, musiał szybko wypracować porozumienie z górnikami. Lokalni politycy PO wpadali w histerię. Sytuacja na Śląsku robiła się zapalna.
Nie ma co się dziwić – pracownicy przedsiębiorstwach państwowych są u nas traktowani w sposób niecywilizowany. Donald Tusk obiecywał, że kopalnie w Polsce nie będą zamykane. Kilka miesięcy później okazało się, że niektóre kopalnie mają być jednak likwidowane. W tym czasie jacyś ludzie podjęli decyzje życiowe, że wyślą dzieci do szkoły, że się nie przeprowadzą, choć jest okazja, itp. Słusznie poczuli się oszukani. W takiej sytuacji priorytetem jest polityka, gospodarce pozostaje tylko liczyć straty.
Będziemy nadal dopłacać do polskiego węgla?
Pani premier mówi, że porozumienie otwiera drogę do historycznej restrukturyzacji górnictwa, a nawet całego Śląska. Są ludzie, którzy widzą w nim taki potencjał. Ja go nie dostrzegam. Choć ubędzie kopalni, liczba górników pozostania taka sama. Najgorsze elementy Kompanii Węglowej mają zostać zrestrukturyzowane w porozumieniu ze związkami zawodowymi i władzami samorządowymi i wystawione na sprzedaż. Kto kupi takie firmy, uszyte na państwową miarę? Lepsze, zgromadzone w nowej Kompanii Węglowej, pozostaną, jak dotąd, pod zarządem polityków i związkowców. Gdzie tu zmiana, gdzie restrukturyzacja?
Polskiego górnictwo potrzebuje swojego Balcerowicza?
Potrzebujemy kogoś, kto przetnie ten węzeł. Widzimy, że prywatne kopalnie dobrze sobie dają radę, a państwowe generują straty. Jeśli politycy nie wyciągają z tego wniosków, to są dwa wytłumaczenia: albo są zbyt ograniczeni, aby dostrzec związek przyczynowo-skutkowy, albo mają inne cele niż efektywność tej branży. Górnictwo jest zakładnikiem grupowych interesów polityków, związkowców i powiązanych z nimi przedsiębiorców. W normalnym języku nazywamy to układem korupcyjnym, w naszym – szczególną sytuacją polityczną. Potrzebujemy osoby, która bardzo chciałaby przeciąć ten węzeł.
Jakie jest rozwiązanie?
Dlaczego Janusz Steinhoff był wicepremierem? Dlatego, że znał doskonale górnictwo, miał plan i chciał go przeprowadzić. To była jego życiowa misja. W dzisiejszej polityce brakuje takich osób. Minister finansów wygrał los na loterii – ma przygotować reformę systemu podatkowego. To szansa, by zrobić coś na historyczną miarę. Powinienem czytać o nim codziennie w gazetach, że się spotyka, dyskutuje, sprawdza swoje projekty, konsultuje itp. Tymczasem jedyne wiadomości to te, że przygotowanie projektu się opóźnia. Myślę z tęsknotą o poprzednich latach, gdy było znacznie mniej zawodowych polityków, a znacznie więcej osób z poczuciem obowiązku i celami, które bardzo chcieli osiągnąć.
Jak pan ocenia rząd Ewy Kopacz po 100 dniach?
Nie można ocenić prac rządu po 100 dniach. Rozstrzygająco zrobią to już za kilka miesięcy wyborcy. Mnie na razie pani premier przypomina bardzo zabieganą gospodynię, bardzo zatroskaną o detale, która nie wiadomo, co poda do stołu. Czy będzie to pieczeń wołowa, kura, czy może ryba? Zatroskanemu i zaaferowanemu rządowi brakuje szerszego tła, nie wiemy, w jakim strategicznym kierunku nas prowadzi.
Ewa Kopacz powinna być polską Margaret Thatcher?
Nie ma takiej potrzeby. W dzisiejszej Polsce nikomu nie trzeba brutalnie łamać karków. Od nikogo nie trzeba wymagać krwi, potu i łez. Polska się rozwija. Chodzi o to, aby ten rozwój był jak najszybszy i by po drodze nie zaniedbywać spraw, które nas mogą zahamować, albo wykoleić. Ja dziś czuję się przy pani Kopacz bezpiecznie. Doceniam jej energię, inteligencję, zaangażowanie i uczciwość. Nie wiem natomiast, co ma być jutro. A to jutra, a nie dnia dzisiejszego i przeszłości dotyczyć będą wybory.
Cześć opinii społecznej i analityków liczyła, że jednak Kopacz wejdzie w buty Thatcher.
Jest jednak ktoś, kto potrzebuje swojej Margaret Thatcher. Platforma Obywatelska. Od dawna mówię, że partia potrzebuje wstrząsu i łamania karków. Jednak pani Kopacz nie wydaje się dostrzegać tej potrzeby. Również inni liderzy PO, zwłaszcza panowie Grabarczyk i Schetyna, którzy wcześniej sygnalizowali potrzebę zmian wciągnęli się w swoje nowe obowiązki i zapadli w letarg polityczny. Jedynym ciekawym głosem wydał mi się niedawny wywiad marszałka Sikorskiego dla „Rzeczpospolitej”.
Marszałek Sejmu nie jest zgraną kartą, po sprawie z kilometrówkami i wydawaniu ćwierci miliona złotych na pomoc w przygotowaniu wystąpień z czasów pełnienia funkcji szefa MSZ? Włodzimierz Cimoszewicz mówił, że „teksty niewygłoszonych jeszcze przemówień szefa MSZ były wcześniej znane byłemu dyplomacie państwa brytyjskiego i ośmielam się twierdzić, że także wywiadowi brytyjskiemu, zanim poznał je prezydent Polski i czasami także premier”.
Słyszałem wypowiedź premiera Cimoszewicza i z nią się nie zgadzam. Trochę zatrącała zaściankiem. Gdybym w czasach kierowania MSZ miał podobne środki, nie zawahałbym się ich wykorzystać w podobny sposób, co minister Sikorski. Pseudoafery nie wyeliminowały Radosława Sikorskiego. Pokazały natomiast, jak bardzo osamotniony jest w PO. Mam nadzieję, że dzięki temu tylko politycznie zhardział. Wciąż ma przed sobą dobrą polityczną przyszłość.
Jacek Rostowski powiedział, że w MSZ jest kultura nieliczenia się z pieniędzmi i Sikorski się w nią wpisał.
Nic nie wiem na ten temat. Widzę jednak, że wielu kolegów w PO chce zaszkodzić Sikorskiemu, który wciąż nosi w plecaku buławę prezydencką.
Będzie kandydatem PO na prezydenta w 2020 roku?
Byłby dobrym kandydatem. Gdybym porównywał dzisiejsze przygotowanie Radosława Sikorskiego z tym, które miał Bronisław Komorowski w punkcie startu do prezydentury, to Sikorski byłby bardziej obiecujący.
Czy Polacy mogą obawiać się ataków terrorystycznych, podobnie jak Francuzi?
O tak! Polska nie jest wolna od zagrożeń terrorystycznych. Dlatego służby muszą działać bardzo sprawnie. Polska nie jest wolna od groźby ksenofobicznych reakcji na takie wydarzenia. Nie może nas nie niepokoić wzrost wrogości wobec imigrantów, wobec obcych. Z jednej strony, dotyka on boleśnie Polaków pracujących na Zachodzie, z drugiej pobudza naszych prawicowych radykałów. Problem w tym, że recepty, które oferują są w praktyce bezużyteczne. Ważniejszym jednak dla nas zagrożeniem od tego, co dzieje we Francji jest to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą.
Władimir Putin przetrwa jako prezydent Rosji do końca 2015 r.?
Tak. Ten rok chyba będzie spokojniejszy od poprzedniego. Putin wie, że wiele rzeczy już nie uda mu się osiągnąć, bo wiele spraw nie poszło po jego myśli. Zmniejszył już chyba swoje oczekiwania. Pozwala to mieć nadzieję, że ukształtuje się wreszcie linia demarkacyjna między Ukrainą a separatystami i przywódcy ukraińscy będą mogli zająć się koniecznymi reformami politycznymi i gospodarczymi. Krym oczywiście będzie nadal traktowany przez wspólnotę międzynarodową jako część Ukrainy. Jeśli uda się osiągnąć taki względny spokój, będzie można myśleć o wznowieniu konstruktywnego, a nie jak teraz tylko kryzysowego, dialogu z Rosją.
–rozmawiał Jacek Nizinkiewicz