Paweł Wroński: Widziałem pana na konferencji Ruchu Palikota. To już tak na stałe?
Andrzej Olechowski, b. współzałożyciel Platformy Obywatelskiej, b. minister finansów, b. szef MSZ: – Nie. To był kongres małej i średniej przedsiębiorczości, a ja udziału w takich wydarzeniach nie odmawiam. Wydaje mi się nawet, że Ruch Palikota staje się nadzieją dla tych środowisk. Program, który ogłosił na nim Łukasz Gibała, wydaje się interesujący i dobrze zaprezentowany.
Tusk zawiódł przedsiębiorców?
– Na całej linii. Mówię raczej o tandemie Tusk-Pawlak. Bo zapominamy o tym, że to w gestii wicepremiera Waldemara Pawlaka leżą warunki działalności gospodarczej w Polsce.
Pawlak mówi, że chce dobrze, ale przeszkadza mu minister finansów Jacek Rostowski.
– Wymówka. Jest głośne opracowanie “Doing Business” Banku Światowego. Tam są różne kategorię, poprawa większości z nich nie wymaga wielkich nakładów. No proszę powiedzieć: jakie koszty dla budżetu byłyby za to, że okres wydawania pozwolenia budowlanego w Polsce zostałby skrócony z 300 dni do 100?
U nas są potrzebne konsultacje, dokumentacja, zastrzeżenia, zaświadczenia i opinie ekologów.
– A w Niemczech nie ma ekologów? Tam budują na pustyni? Tam nie ma urzędników? Są, ale termin wydania pozwolenia na budowę wynosi 100 dni.
Po sejmowym przemówieniu premiera pojawiła się teza, że Tusk odchodzi od liberalizmu.
– Odchodzi? Pytanie trzeba zadać inaczej. Czy po pięciu latach Polska jest bliżej, czy dalej ideałów liberalnych? Czyli obszar wolności dla obywatela jest większy, czy mniejszy? Czy państwo jest mniejsze? Mniej inwazyjne? Czy szanse ludzi wyrównały się? Ja potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie. Poprawa nie nastąpiła.
Obie główne partie polskiej sceny politycznej ciężar odpowiedzialności za rozwój kraju przenoszą na państwo. Do tej pory czynił to PiS. Teraz i premier dołączył do tego obozu. Nie ma teraz nikogo, kto by powiedział: “pozwólcie ludziom to zrobić”.
Ale w polityce wybiera się z tego co jest na rynku, a nie z tego co się chce.
– To inne pytanie. Są tacy politycy, którzy popierają rozwiązania mniej i bardziej odległe od liberalnych wizji. Dlatego w ostatnich wyborach poparłem pana Tuska.
Jak pan ocenia jego ostatnie wystąpienie?
– W “Gazecie” ukazał się duży tekst omawiający proponowane rozwiązania z przemówienia premiera oraz z konferencji ministrów Rostowskiego i Budzanowskiego. Dziewięć dziesiątych propozycji to rozwiązania, które mają być realizowane przez państwowe przedsiębiorstwa. Nie neguję ich celowości.
Tylko jedna dziesiąta przez przedsiębiorstwa małe i średnie. A małe i średnie przedsiębiorstwa to 90 procent przedsiębiorstw, które zatrudniają 50 procent pracowników. Na tę nierównowagę zwróciłem uwagę. Premier równocześnie mówi o wzroście zatrudnienia, a to małe i średnie przedsiębiorstwa kreują najwięcej miejsc pracy. Co do podstawowej idei – zgadzam się: Polsce inwestycje są bardzo potrzebne.
Niektórzy zwolennicy neoliberalizmu, np. mój redakcyjny kolega Witold Gadomski, porównują je z inwestycjami epoki Jaroszewicza z PRL. Pan nie jest tak krytyczny.
– Dość dużo jeżdżę po Polsce, więc czy ja mogę negatywnie oceniać plany budowy dróg? Nie mogę. Czy negatywnie oceniam plan modernizacji energetyki, skoro polskiej gospodarce grozi deficyt energii, i w niedalekiej przyszłości jest groźba wyłączeń prądu? Przypuszczam, że redaktor Gadomski też nie jest do nich negatywnie nastawiony.
Mówiąc jednak konkretnie o projekcie “Inwestycje Polskie”, to co turbuje red. Gadomskiego, turbuje także i mnie. On wskazuje na niejasne źródło pochodzenia środków budżetowych na ten cel. Wskazuje, że program będzie realizowany poprzez przedsiębiorstwa państwowe, które okazały się nieskuteczne, i państwową administrację, również nieskuteczną.
Od dłuższego czasu zagadką było jak my przejdziemy okres między jedną a drugą perspektywą budżetową Unii Europejskiej, gdy nie będzie dotacji. Początkowo rząd widział szanse w tym, że wraz z inwestycjami unijnymi gwałtownie miały urosnąć inwestycje prywatne w Polsce. Okazało się, że inwestycje prywatne nie urosły. Nie było dla nich warunków. No to teraz próbujemy robić inwestycje państwowe z nadzieją, że znów inwestycje prywatne do nich dojdą. Ale dla mnie to wcale nie jest pewna sprawa.
No dobrze, ale pan mi teraz powie, że to nie przedsiębiorstwa państwowe, lecz prywatne poupadały w trakcie budowy inwestycji infrastrukturalnych na przykład autostrad. Więc skąd przekonanie o wyższości prywatnego?
No właśnie.
– Dlatego – zanim w ogóle rozpoczniemy program wspierania inwestycji – musimy sobie odpowiedzieć dlaczego te inwestycje się nie powiodły. To jest dla nas wskazówka i powód niepokoju. Od premiera chciałbym się dowiedzieć, co spowodowało tak wiele bankructw przedsiębiorstw budowlanych. Co trzeba zmienić? Jakie mechanizmy administracyjne sprawiły, że akurat w Polsce było tak wielkie ryzyko wpadki?
Chodzi o to, by nie powtarzać błędów przeszłości. Bo podobne toksyczne mechanizmu zadziałają np. przy wielkich inwestycjach energetycznych. A co do skuteczności przedsiębiorstw państwowych – testem ich kiepskiej skuteczności jest to, że nie zbudowaliśmy żadnej europejskiej marki.
Czy ma pan inne propozycje?
– Uważam, że Tusk po prostu nie wykorzystuje szansy. Jaki może być bardziej idealny moment dla przeprowadzenia głębokich reform i rzeczywistego uwolnienia przedsiębiorczości? Następuje spowolnienie gospodarcze. Opinia publiczna jest zaniepokojona. Wzrost gospodarczy w Polsce najbardziej uzależniony jest od małych i średnich przedsiębiorstw. Łatwo byłoby przekonać opinię do koniecznych reform. Wiem jest opór aparatu, urzędników, ale łatwo byłoby go pokonać poprzez skierowania przeciwko nim niezadowolenia społecznego.
Czy pana zdaniem przed Tuskiem jest przyszłość, czy też – jak wieszczą jego przeciwnicy – jego rządy się kończą?
– Jest wśród polityków i opinii publicznej wrażenie schyłkowości tej ekipy. Tuskowi brakuje tego, co było jego atutem: optymistycznej wizji, horyzontu. Ale nie uważam, aby ta ekipa nie miała szansy tego wrażenia zmienić. To, co mówię, służy raczej zmobilizowaniu jej do wysiłku.
To co premier ma zrobić?
– Tusk mówi o konieczności załatwienia rzeczach prostych. No to wreszcie zacznijmy od rzeczy prostych. Skoro premier chce pobudzić budownictwo, to niech skróci czas wydawania pozwoleń na budowę. Do tego nie trzeba wyrafinowanych instrumentów finansowych, tylko energii i dobrej woli.
Obie główne partie polskiej sceny politycznej ciężar odpowiedzialności za rozwój kraju przenoszą na państwo. Do tej pory czynił to PiS. Teraz i premier dołączył do tego obozu. Nie ma teraz nikogo kto by powiedział: “pozwólcie ludziom to zrobić”- mówi Andrzej Olechowski, który kiedyś zakładał Platformę Obywatelską.